Część 6.

Zwariowałam. Wyszłam z domu bez niczego, gadam z duchem, którego nie widzę, robię to, co on chce. Ja po prostu zwariowałam. Muszą mnie wysłać do wariatkowa, bo ze mną serio jest coś nie tak. A jak mnie nie wyślą.. To sama się wyślę. Możliwe, że mi tam pomogą.
Doszliśmy do biblioteki. Nie wiem, czy Feliks był ze mną, czy szłam sama, bo się nie odzywał. Otworzyłam sobie drzwi i weszłam do środka. Ostatni raz tu byłam jakieś sześć, może pięć lat temu. Nic się nie zmieniło. No, może dodano kilkaset, może kilka tysięcy książek. Reszta jest taka sama.
Trochę przykurzone regały nie zachęcały do wdawania się w pojedynek z nimi w celu wyciągnięcia z nich książki, ale wiedziałam, że będę musiała to zrobić. Weszłam między nie. Wiedziałam czego mam szukać, chociaż mój kolega mi o tym nie powiedział. Chodziłam, szukałam.. Czas mijał, a ja tego nie mogłam odnaleźć. Jedynie kurz coraz bardziej dawał mi się we znaki. Kichnęłam. Starsze panie, które siedziały na środku biblioteki i czytały książki popatrzyły się na mnie spode łba. Dziwne. Na najwyższej półce zobaczyłam starą, poniszczoną książkę. Pomyślałam sobie: to musi być to. Stanęłam na palcach i wyciągnęłam ją z półki. Tak, to jest to. "Czasoprzestrzeń" jest już u mnie. Teraz muszę znaleźć jeszcze "Próby czarów". Tyko gdzie tego mam szukać?!
- Idź do działu dla dzieci. - szepnął Feliks.
Podskoczyłam, ze strachu.
- Czemu wcześniej się nie odzywałeś? Myślałam, że Cię przy mnie nie ma. - odpowiedziałam.
- Myślisz, że wyglądałoby to normalnie gdybyś szła i mówiła sama do siebie? - powiedział z nutką ironii.
W sumie miał rację. Uznaliby mnie za wariatkę. Chociaż ja już sama siebie za nią uznałam, więc jest ok.
Podeszłam do tego działu z książkami dla dzieci. Nie mylił się. Mała, kolorowa książeczka tam była. Wzięłam ją do ręki i poczułam, że odpływam. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Słyszałam straszne skrzypienie. Ból coraz bardziej się nasilał, nie mogłam otworzyć oczu. Nie mogłam nawet o niczym pomyśleć, bo czułam, jakby głowa mi miała eksplodować. Kiedy myślałam, że za chwilę będzie ze mną koniec wszystko ucichło. Otworzyłam oczy. Bardzo jasne światło mnie oślepiło. Pomyślałam: no to pięknie. Umarłam, teraz będę szła w stronę światła.
- Nic bardziej mylnego, nie umarłaś. - usłyszałam Feliksa.
Do diaska! Czy on umie czytać w moich myślach?
- W takim razie gdzie jestem? - wychrypiałam.
Mój głos się zmienił. Był niski, silny. Nie wiedziałam, co mogło się stać.
- Przyjrzyj się dokładnie. Co widzisz?
Zrobiłam tak, jak mi kazał. Zobaczyłam lekki kolor zieleni zmieszany z błękitem. To chyba była łąka i przy niej mały staw. Nie zauważyłam żadnej istoty żywej. Żadnego ruchu, żadnego zwierzęcia. Nic, dosłownie nic.

2 komentarze:

nudne.

 
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
 

Prześlij komentarz