Część 15.

zeRozgrzane do czerwoności słońce prażyło niemiłosiernie. Wydawało mi się, że w każdej chwili mogę pęknąć tak, jak ziarenko kukurydzy, z której powstaje popcorn.
- Zatrzymajmy się gdzieś. - poprosiłam Feliksa.
- Gdzie? - usłyszałam głos. Chciałam go ujrzeć, zobaczyć jeszcze raz to jego czarujące spojrzenie.
- Nie wiem... gdziekolwiek, proszę. - nie dawałam za wygraną. Nagrzany słońcem piasek dawał o sobie znak przy każdym kroku, z każdym ruchem.
- Jeśli mapa, którą mamy jest poprawna, a prawdopodnie tak jest, to za około 30 minut powinniśmy dojść do miasteczka.
- Miasteczka? - zapytałam.
- No tak, miasteczka. Myślałaś, że to jest totalne bezludzie a Alojzy jest jedynym, żyjącym i rozumnym stworzeniem w tym świecie? - powiedział sarkastycznie.
- Emm... nie. - odpowiedziałam zmieszana.
- Jasne, jasne. - powiedział. Słyszałam w jego głosie nutkę wesołości.
- Nie mogę się przyzwyczaić. Nie mogę przyzwyczaić się do barwy mojego głosu. Nie mogę przyzwyczaić się do myśli, że jestem tu gdzie jestem...To jest... niezwykłe.
- Cały ten świat jest niezwykły... a jednocześnie zwykły. To wszystko zależy od ciebie, od tego jak ty to widzisz. To co dla ciebie może być zwyczajne dla miejszkańców Agorellum może być najbardziej dziwacznym przedmiotem na ich planecie. A uwierz, że tu może być wszystko.
Po tych słowach zamilkłam. Myślałam o nich ciągle, głos ducha przeszywał moją głowę kilka razy pod rząd. Nie mogłam wyrzucić z siebie jego słów, coś mówiło mi, że muszę się głębiej nad nimi zastanowić.
Nawet nie wiedząc kiedy straciłam poczucie czasu i w oddali zobaczyłam wioskę.